zlufy
Blog chojnickich fotoreporterów i o chojnickich fotoreporterach
poniedziałek, 17 marca 2014
czwartek, 1 listopada 2012
Praca dziennikarza jest coraz bardziej niebezpieczna
Cóż, żyjemy w czasach niebezpiecznych. W czasach, kiedy co krok natykamy się na jakieś zagrożenie. Dziennikarze z Chojnic dobrze o tym wiedzą. Od teraz do pracy w terenie używają kasków. Przecież wiadomo, jaka część ciała reportera jest najważniejsza.
tekst i fot. Michał Rytlewski (Czas Chojnic)
czwartek, 13 września 2012
Michał ćwiczy przed występem w "Tańcu z gwiazdami"
![]() |
| fot. Daniel Frymark |
piątek, 3 sierpnia 2012
czwartek, 5 lipca 2012
Zamaskowany
Wojna idzie. Podobno kudłaci będą walczyli z łysymi. Daniel Frymark już się bunkruje.
fot. Piotr Hukało (Gazeta Pomorska)
sobota, 5 maja 2012
niedziela, 1 kwietnia 2012
Pracujący ze św....
Wojtek Piepiorka chciał wyrwać się z ciężkiej pracy w redakcji Tygodnika Człuchowskiego. Wchodząca na głowę naczelna, ciągle dzwoniące telefony ... ile można wytrzymać. Postanowił odprężyć się przy swoim hobby - fotografowaniu dzikiej przyrody. Nie mógł uwierzyć własnym oczom, kiedy w lasku, w którym całował się ze swoja pierwszą dziewczyną, zauważył stado dzików - tak rozpoznał napotkane zwierzęta. Nie spękał, nawet nie pomyślał o tym, że mógłby przestraszyć się groźnych zwierząt. Zrobił mnóstwo ciekawych zdjęć. Na pewno wygra World Press Photo.
fot. Daniel Frymark, weekendfm.pl
wtorek, 14 lutego 2012
Co napędza Tygodnik Człuchowski?
Tylku u nas. Tylko my to ujawniamy. Nikt inny nie dowiedział się tego. Ta informacja, to efekt dziennikarskiego śledztwa i miesięcy żmudnej pracy. Znamy tajemnicę powstawania tematów w Tygodniku Człuchowski. Wyciekło do nas zdjęcie redaktor naczelnej zrobione kilka minut przed redakcyjnym kolegium.
Nie, nie w Człuchowski nie rozcieńczają. Maria Sowisło zaczyna przeważnie o 8.30.
Nie, nie w Człuchowski nie rozcieńczają. Maria Sowisło zaczyna przeważnie o 8.30.
fot. Wojtek Piepiorka, Tygodnik Człuchowski
niedziela, 1 stycznia 2012
Czy Mikołaj istnieje?
Dziennikarz i fotoreporter Staś od
zawsze marzył o spotkaniu z Mikołajem. Niestety, gdy miał lat 11
jego marzenia rozwiali brutalnie koledzy, z którymi codziennie grał
w kapsle przy pobliskiej Biedronce. "Co ty?! Głupi!? Przecież
święty mikołaj nie istnieje! To tylko bajka dla małych dzieci!"
- te kilka prostych zdań spowodowało w jednej chwili, że cały
świat Stasia się zawalił. "Jak to nie istnieje??", pytał
sam siebie łkając mały Staś. Od tamtej pory żadna Wigilia Bożego
Narodzenia nie była już taka sama. Choć przez kolejne kilkanaście
lat Staś ciągle jeszcze miał gdzieś głęboko ukrytą nadzieję,
że to, co z zimną krwią pstrykając w kapsle powiedzieli mu kiedyś
koledzy, to wierutna bzdura. Że mikołaj ISTNIEJE. I wtedy nadszedł
ten dzień: 29 grudnia 2011 roku Staś wybrał się na sesję Rady
Gminy Chojnice. Posiedzenie odbywało się w Silnie i Staś zabrał
się tam ze swoim znajomym. Miał przeczucie, że to będzie sesja
niezwykła. I to nie ze względu na tematy poruszane przez radnych -
"te zwykle są piekielnie nudne", myślał. Mimo że od
Wigilii upłynął już prawie tydzień, Staś cały czas myślał
jeszcze o Mikołaju. A właściwie o tym, że znowu gruby człowiek,
który przyszedł do jego domu z workiem pełnym prezentow, okazał
się być sąsiadem z niedalekiej wioski, co ponownie potwierdziło
tezę wypowiedzianą kiedyś przez kolegów. "Mikołaja
rzeczywiście nie ma", myślał Staś, jadąc jako pasażer
volvem znajomego, nie dając jednocześnie po sobie poznać, że jego
głowę zaprzątają myśli tak wielkiej wagi. Również siedząc na
sesji usiłował, jak gdyby nigdy nic, notować jej przebieg, by móc
napisać wspaniały artykuł i przekazać mieszkańcom gminy decyzje
radnych. Jednak nim zdążył zapisać dwie kartki w swoim notesie z
białymi księżniczkami na okładce, stał się cud... Do sali
wszedł - tak, to nie był sen (Staś uszczypnął się tak mocno w
ramię, że aż podskoczył) - do sali wszedł najprawdziwszy
Mikołaj! "Wiedziałem! Wiedziałem! No, qwa, wiedziałem, że
on istnieje!", wykrzyknął ucieszony Staś, wzbudzając wielkie
zainteresowanie wszystkich znajdujących się w sali osób. Nie
zważając na nic i na nikogo z impetem zerwał się z krzesła i
pognał w kierunku Mikołaja. Sprawdził brodę - prawdziwa!
Sprawdził wąs - no wcale nie przyklejony! Na koniec dał Mikołajowi
soczystego kuksańca w gruby brzuch. "Auuuuu, co ty qwa,
człowieku!?", zawył Mikołaj. "Przepraszam! Ale musiałem
sprawdzić!", odpowiedział Staś. "Teraz musimy sobie
tylko zrobić wspólne zdjęcie i już nikt nigdy nie wmówi mi, że
ty nie istniejesz!", powiedział do mikołaja i z dumą wypiął
się do wspólnej fotki. "To najszczęśliwszy dzień w moim
życiu", pomyślał. I nie zmącił tego uczucia nawet fakt, że
zaabsorbowany swoim odkryciem, zapomniał o sesji i artykule do
gazety. "Uj tam, napiszę o naszym spotkaniu", wyszeptał
do Mikołaja, gdy obaj lecieli saniami w siną dal...
Michał Drejer
fot. Michał Drejer, Radio Weekend
piątek, 23 grudnia 2011
Wyrusza Afromedes
W niedzielę o 7.00 rano z Chojnic wyjeżdża dostawczy mercedes z czterema osobami na pokładzie. Pojedzie aż do Afryki. Na wyprawę ruszają znani z bloga Ramona Wieczorek, Daniel Frymark i Arek Jażdżejewski. Mam zapewnienia, że kilka zlufowych zdjęć do mnie trafi, a co za tym idzie na bloga.
Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po myśli podróżników. I trzymamy kciuki. Wyprawa potrwa około miesiąca. Dwa mercedesy objadą kilka afrykańskich krajów. Ze sobą zabierają dary dla biednych mieszkańców Afryki. Na zdjęciu Daniel Frymark i bus zwany kaczą. Jeszcze przed remontem.
Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po myśli podróżników. I trzymamy kciuki. Wyprawa potrwa około miesiąca. Dwa mercedesy objadą kilka afrykańskich krajów. Ze sobą zabierają dary dla biednych mieszkańców Afryki. Na zdjęciu Daniel Frymark i bus zwany kaczą. Jeszcze przed remontem.
czwartek, 8 grudnia 2011
W Człuchowskim już święta
W Człuchowie to nawet gwiazdor bez brody chodzi. Gazeta na dorobku, to i na brodę nie wystarczyło. No ale poczekajmy, może akurat sukces ma rude włosy, okulary z grubymi ramkami i zacięcie sportowe. Aha i chyba autorka zdjęcia nie wyostrzyła najszczęśliwiej. Ale, cóż kobieta widzi pewne rzeczy inaczej.
fot. Maria Sowisło, Tygodnik Człuchowski
niedziela, 6 listopada 2011
Olek multimedialny
Olek Knitter to kolejny chojnicki fotoreporter, który obie ręce ma zajęte. To nie lada sztuka na raz robić fotki i filmować.
fot. Michał Rytlewski, Czas Chojnic
niedziela, 9 października 2011
Żeby w głowę nie było zimno
Nowa moda wśród chojnickich fotoreporterów. Daniel Frymark właśnie zaczął promować nietypowe nakrycia głowy. Serwetki z wzorem wielkanocnych jajek. Nie przypadkowo przyszedł tak na dworzec PKP. Swój nowy design zamierza promować też poza Chojnicami. Pojedzie w szeroki świat.
fot. Michał Rytlewski, Czas Chojnic
środa, 7 września 2011
Daniel postawił namiot
Są takie dni w życiu mężczyzny, że musi on po prostu postawić namiot. I nie ważne, co się dzieje wokoło.
Daniela Frymarka chwyciło akurat na meczu Bytovia Bytów - Chojniczanka Chojnice. Usiadł na trawę i postawił namiot. Odłączył się od świata zewnętrznego na piętnaście minut.
Do dziś nie wiadomo, czy zielony czy pomarańczowy kolor tak na niego zadziałał.
Koledzy i koleżanka po fachu zamiast się śmiać, powinni powiedzieć Danielowi, że cały stadion patrzy.
Daniela Frymarka chwyciło akurat na meczu Bytovia Bytów - Chojniczanka Chojnice. Usiadł na trawę i postawił namiot. Odłączył się od świata zewnętrznego na piętnaście minut.
Do dziś nie wiadomo, czy zielony czy pomarańczowy kolor tak na niego zadziałał.
Koledzy i koleżanka po fachu zamiast się śmiać, powinni powiedzieć Danielowi, że cały stadion patrzy.
fot. Ramona Wieczorek, Czas Chojnic
wtorek, 23 sierpnia 2011
No to suszymy ząbki panowie
Skoro już jesteśmy w tematyce Madagaskaru. Zastanawiałem się skąd autorzy "Madagaskaru" a w szczególności serialu "Pingwiny z Madagaskaru" biorą tak rewelacyjne teksty. Może z sesji rady powiatu chojnickiego. Tam niekiedy padają takie zdania, że aż niesie się po sali chichot z ostatnich rzędów. Kto w Chojnicach może być królem Julianem, kto Mordem, kto Skipperem, a kto Kowalskim?
Darek Kiedrowicz (chojnice.pl) fotografuje prezydium rady powiatu. fot. Michał Rytlewski (Czas Chojnic).
czwartek, 11 sierpnia 2011
Wielb moją stopę, mała!
Nie od dziś wiadomo, że fetyszem Michała Rytlewskiego/Czas Chojnic (na zdjęciu w zielonej koszulce) są stopy. A w szczególności jego własne prywatne stopy w trampkach z białymi sznurówkami. Na ich widok Rytlewskiego aż przechodzą ciary. Dlatego też Michał starannie dba o biel gumowej podeszwy i sznurowadeł.
Widać nie on sam jeden jest amatorem lśniących tenisówek. Na zdjęciu kobieta wielbiąca stopę Michała podczas Święta Pstrąga w Wojtalu.
fot. Daniel Frymark
niedziela, 31 lipca 2011
Wraca dobra moda
Fotoreporterzy z Chojnic nie zapominają o dobrym zwyczaju. A takim jest trzymanie podczas fotografowania jednej ręki w kieszeni. Daniel Frymark wiedział jak zachować się w towarzystwie pana z telewizji oraz pana w białym. Daniel otrzymuje miano zucha.
fot. Michał Rytlewski, Czas Chojnic
wtorek, 19 lipca 2011
Tak się robi wywiady
Arek Jażdżejewski jest znany ze swojego uwielbienia do złocistego napoju. Na święcie pstrąga przeszedł jednak samego siebie.
Zaczęło się niewinnie. Jedno piwko do pierwszego wywiadu z Gruzinami, którzy przyjechali z Gruzji. Później drugie do rozmowy z jakimś grubszym panem z telewizyjnego serialu. Trzecie chlapnął, kiedy zdenerwowany wyszedł z basenu, w którym ambitnie próbował gołymi rękoma złapać pstrąga. Czwarte, piąte i szóste pękło w kolejce po smażoną rybę. Dwa kolejne do ryby, bo słona była. No i się zaczęło. Arek przypomniał sobie o swoim wokalnym talencie. Wtoczył się na scenę i zaśpiewał "Kocham cię jak Irlandię". Ochrona próbowała go złapać, ale nie bez kozery mówi się o nim Moherowy Ninja. Duzi, ale mało zwrotni ochroniarze nie mieli z nim szans. To był jego wieczór. Jego noc, jego święto pstrąga. A zaczęło się niewinnie. Od jednego piwa do wywiadu z Gruzinami, którzy przyjechali z Gruzji.
Zaczęło się niewinnie. Jedno piwko do pierwszego wywiadu z Gruzinami, którzy przyjechali z Gruzji. Później drugie do rozmowy z jakimś grubszym panem z telewizyjnego serialu. Trzecie chlapnął, kiedy zdenerwowany wyszedł z basenu, w którym ambitnie próbował gołymi rękoma złapać pstrąga. Czwarte, piąte i szóste pękło w kolejce po smażoną rybę. Dwa kolejne do ryby, bo słona była. No i się zaczęło. Arek przypomniał sobie o swoim wokalnym talencie. Wtoczył się na scenę i zaśpiewał "Kocham cię jak Irlandię". Ochrona próbowała go złapać, ale nie bez kozery mówi się o nim Moherowy Ninja. Duzi, ale mało zwrotni ochroniarze nie mieli z nim szans. To był jego wieczór. Jego noc, jego święto pstrąga. A zaczęło się niewinnie. Od jednego piwa do wywiadu z Gruzinami, którzy przyjechali z Gruzji.
fot. Michał Rytlewski, Czas Chojnic
środa, 13 lipca 2011
Zuch nie zapomina o ręce w kieszeni
Wojtek Piepiorka to reporter, który nawet w najbardziej dramatycznej sytuacji wie, jak się zachować.
Wypadki, pożary, zagrożenia biologiczne czy chemiczne. Dobry fotoreporter zawsze musi być w środku tych wydarzeń. Wojtek Piepiorka z Tygodnika Człuchowskiego pojechał na akcję ratowniczą do ogromnej hurtowni gazu. Za jego plecami działy się straszne rzeczy. W każdej chwili dziesiątki butli z gazem mogły wylecieć w powietrze. Obok ranni strażacy, zmęczeni ratownicy. W środku on w niebieskim kombinezonie wiedział, co musi robić. Stanął na baczność i włożył rękę do kieszeni. Brawo. Prawdziwy zuch.
Wypadki, pożary, zagrożenia biologiczne czy chemiczne. Dobry fotoreporter zawsze musi być w środku tych wydarzeń. Wojtek Piepiorka z Tygodnika Człuchowskiego pojechał na akcję ratowniczą do ogromnej hurtowni gazu. Za jego plecami działy się straszne rzeczy. W każdej chwili dziesiątki butli z gazem mogły wylecieć w powietrze. Obok ranni strażacy, zmęczeni ratownicy. W środku on w niebieskim kombinezonie wiedział, co musi robić. Stanął na baczność i włożył rękę do kieszeni. Brawo. Prawdziwy zuch.
fot. Paweł Piotr Mynarczyk, weekendfm.pl
środa, 6 lipca 2011
Reporterzy bawią się w wodzie
Jedni wolą zabawę w piasku, inni na trawce. Reporterzy weekendfm uwielbiają pluskać się w wodzie.
Szczególnie Daniel Frymark, który godzinami wysiaduje w oknie Radia Weekend i patrzy w niebo. Wypatruje chmur typu Cumulonimbus. Czeka na deszcz. Marzy, żeby włożyć sandały i ruszyć w kałuże. Uwielbia brodzić w wodzie. Ostatnia ulewa była dla niego niczym bułka dla głodnego. Czekał na nią miesiącami. Doczekał się. Przez kilkanaście minut był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
Szczególnie Daniel Frymark, który godzinami wysiaduje w oknie Radia Weekend i patrzy w niebo. Wypatruje chmur typu Cumulonimbus. Czeka na deszcz. Marzy, żeby włożyć sandały i ruszyć w kałuże. Uwielbia brodzić w wodzie. Ostatnia ulewa była dla niego niczym bułka dla głodnego. Czekał na nią miesiącami. Doczekał się. Przez kilkanaście minut był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
Danielowi niestraszna głęboka woda.
Nawet po kostki w wodzie trzyma fason, a konkretnie rękę w kieszeni.
Zresztą nie tylko Daniel lubi wodę. Zalane ulice przyciągają innych reporterów.
Eh. Jest tak pięknie, że nie chce się nawet robić zdjęć.
fot. Michał Rytlewski, Czas Chojnic
poniedziałek, 27 czerwca 2011
Oszukiwał?
Michał Drejer tak bardzo chciał mieć większego (większy mikrofon) od Darka Kępy, że aż posunął się do oszustwa. Nasunął na swoje narzędzie pracy coś w rodzaju zabezpieczenia przed nagłym zalaniem.
fot. Maria Swoisło, Tygodnik Człuchowski
Drejer był przekonany o swojej wygranej. Okazało się jednak, że Darek Kępa ma asa w rękawie. Swoją drogą, frywolnie zagiętego na samym czubku.
fot. Argymir Iwicki, Czas Chojnic
poniedziałek, 20 czerwca 2011
Kto ma większego?
Michał ma kaczorka, Darek myszkę. Tak przynajmniej nazwaliśmy kiedyś ich radiowe atrybuty. Maria Swoisło przysłała zdjęcie z podpisem - "kto ma większego?". Ciężko tak na oko...
Przy okazji ogłaszam konkurs na nazwę dla tych poręcznych nagrywaczy dźwięku. Czas na zmiany, bo kaczorek i myszka już się przeżyły.
Przy okazji ogłaszam konkurs na nazwę dla tych poręcznych nagrywaczy dźwięku. Czas na zmiany, bo kaczorek i myszka już się przeżyły.
fot. Maria Sowisło, Tygodnik Człuchowski
poniedziałek, 13 czerwca 2011
Po wypłacie
Tygodnik Człuchowski wydał już kilka pierwszych numerów. Zespół zasłużył na wypłatę. Co się działo w redakcji, kiedy pieniądze już wpłynęły na konta.
Redaktor naczelna Maria Sowisło skończyła w pozycji równoległej do podłogi. Podobno później nieświadoma ruszyła na miasto i urządziła sobie w Lasku Luizy hyde park. Krzyczała, co jej ślina przyniosła na język. Świadkowie słyszeli na koniec jedynie pier...le niemiecką prasę polskojęzyczną i w ogóle pier...le korporacje. Prawie skończyło się na człuchowskiej lecznicy o nieciekawej renomie.
Redaktor naczelna Maria Sowisło skończyła w pozycji równoległej do podłogi. Podobno później nieświadoma ruszyła na miasto i urządziła sobie w Lasku Luizy hyde park. Krzyczała, co jej ślina przyniosła na język. Świadkowie słyszeli na koniec jedynie pier...le niemiecką prasę polskojęzyczną i w ogóle pier...le korporacje. Prawie skończyło się na człuchowskiej lecznicy o nieciekawej renomie.
fot. Wojtek Piepiorka, Tygodnik Człuchowski
poniedziałek, 6 czerwca 2011
Kiedy brakuje trzeciej ręki
W dzisiejszych czasach reporter musi być multimedialny. Radek Osiński na raz telefonuje, notuje i robi zdjęcia. Pewnie obok leży też dyktafon. Jerzy Erdman patrzy z podziwem. Podobno Radek pracuje teraz nad bilokacją. W mieście mówią, że zdarzało się, że był widywany w dwóch redakcjach w tym samym czasie. O tym, że Osa potrafi latać wspominać nie trzeba.
fot. Michał Rytlewski, Czas Chojnic
wtorek, 31 maja 2011
Czy to już jest kochanie?
Arek i Daniel ciągle chodzą parami. W towarzystwie już krążą różne pogłoski o ich "stosunkach". Czy są jeszcze kolegami, czy już koch.... ach, nie wiadomo. Reporterowi zlufy.blogspot udało się zrobić im kilka zdjęć podczas sesji rady powiatu. Arek i Daniel usiedli w ostatnim rzędzie i nie mieli pojęcia, że dwustu milimetrowa lufa czai się za filarem. Ze względów obyczajowych wszystkich zdjęć nie możemy opublikować.
Przed
Przed
fot. Michał Rytlewski, Czas Chojnic
Po
fot. Michał Rytlewski, Czas Chojnic
środa, 25 maja 2011
Radiowiec w kadrze
Niektórzy nie mają wyczucia. Szczególnie radiowcy. Zawsze pałętają się pod nogami.
Tym razem fotoreporterom dał się we znaki Michał Drejer z Radia Weekend. Do ułomków to on nie należy i ciężko robi się zdjęcia, kiedy taki drab stoi przed obiektywem. Olek Knitter musiał aż zlać się ze ścianą, żeby cokolwiek ująć. No cóż, tak to już jest z dziennikarskim savoir vivre.
Tym razem fotoreporterom dał się we znaki Michał Drejer z Radia Weekend. Do ułomków to on nie należy i ciężko robi się zdjęcia, kiedy taki drab stoi przed obiektywem. Olek Knitter musiał aż zlać się ze ścianą, żeby cokolwiek ująć. No cóż, tak to już jest z dziennikarskim savoir vivre.
fot. Michał Rytlewski, Czas Chojnic
czwartek, 19 maja 2011
Kolejna przypadłość pani redaktor
Maria Sowisło nie tylko słynie z fotografowania w przysiadzie. Często widywana jest też z pełnymi ustami.
Bez skojarzeń. Pełnymi, bo wystaje z nich długopis. Wiadomo, jak się robi fotki i pisze materiał, to zawsze brakuje minimum jednej ręki. Maria używa zamiast niej buzi. Podobno potrafi pisać trzymając długopis w ręku tak samo szybko, jak w dłoni. Nie pokazuje jednak publicznie swoich zdolności, bo się zwyczajnie, po ludzku wstydzi. Oczywiście, co już staje się tradycją, fotki w przysiadzie i z długopisem w ustach to nie jedyne dziwactwa pani redaktor. Kolejne niebawem.
Bez skojarzeń. Pełnymi, bo wystaje z nich długopis. Wiadomo, jak się robi fotki i pisze materiał, to zawsze brakuje minimum jednej ręki. Maria używa zamiast niej buzi. Podobno potrafi pisać trzymając długopis w ręku tak samo szybko, jak w dłoni. Nie pokazuje jednak publicznie swoich zdolności, bo się zwyczajnie, po ludzku wstydzi. Oczywiście, co już staje się tradycją, fotki w przysiadzie i z długopisem w ustach to nie jedyne dziwactwa pani redaktor. Kolejne niebawem.
fot. Michał Rytlewski, Czas Chojnic
fot. Michał Rytlewski, Czas Chojnic
piątek, 13 maja 2011
Grand Press Photo było blisko
Może i Grand Press Photo nie wygrali, ale możemy być z nich dumni. Daniel Frymark i Arek Jażdżejewski narąbali się na gali w Pałacu Kultury i Nauki przykładowo.
Przyjechali po Grand Press, wracają z bolącą głową. W czwartek dwaj chojniccy reporterzy otarli się o najbardziej prestiżową polską nagrodę za zdjęcia prasowe. Gwiazdami rozdania nagród nie byli, ale już na raucie grali pierwsze skrzypce. Widok piwa zadziałał na nich jak płachta na byka. Zmęczeni wyczekiwaniem na werdykt w swojej kategorii, wysuszeni po wydychaniu pałacowego powietrza rzucili się na zielone butelki. W ostatnim momencie przystanęli na chwilę, żeby policzyć czy browarów starczy. Nie starczyło. - Gdzie są nasze dwa kaski - dało się słyszeć. Później był już tylko brzęk tłuczonego szkła. Organizatorzy żałują do dziś, że nie zamówili więcej piwa. Jury już dziś powiedziało, że bez względu na materiał, jaki chojniccy dziennikarze nadeślą, otrzymają główną nagrodę. Organizatorzy wyliczyli, że straty, jakie wyrządzili spragnieni weekendowi reporterzy przewyższają wartość wszystkich konkursowych nagród.
Aha, tak na marginesie. Daniel Frymark i Arek Jażdżejewski otrzymali jedną z 12 nominacji w kategorii fotokast. Zgłosili materiał "Grać jak tata": http://weekendfm.pl/?n=35029
Wygrał Piotr Małecki z Napo Images za fotokast "Miejskiej konie" zrobiony dla Tygodnika Polityka: wyniki Grand Press Photo 2011 są tu: http://www.grandpressphoto.pl/
Przyjechali po Grand Press, wracają z bolącą głową. W czwartek dwaj chojniccy reporterzy otarli się o najbardziej prestiżową polską nagrodę za zdjęcia prasowe. Gwiazdami rozdania nagród nie byli, ale już na raucie grali pierwsze skrzypce. Widok piwa zadziałał na nich jak płachta na byka. Zmęczeni wyczekiwaniem na werdykt w swojej kategorii, wysuszeni po wydychaniu pałacowego powietrza rzucili się na zielone butelki. W ostatnim momencie przystanęli na chwilę, żeby policzyć czy browarów starczy. Nie starczyło. - Gdzie są nasze dwa kaski - dało się słyszeć. Później był już tylko brzęk tłuczonego szkła. Organizatorzy żałują do dziś, że nie zamówili więcej piwa. Jury już dziś powiedziało, że bez względu na materiał, jaki chojniccy dziennikarze nadeślą, otrzymają główną nagrodę. Organizatorzy wyliczyli, że straty, jakie wyrządzili spragnieni weekendowi reporterzy przewyższają wartość wszystkich konkursowych nagród.
Aha, tak na marginesie. Daniel Frymark i Arek Jażdżejewski otrzymali jedną z 12 nominacji w kategorii fotokast. Zgłosili materiał "Grać jak tata": http://weekendfm.pl/?n=35029
Wygrał Piotr Małecki z Napo Images za fotokast "Miejskiej konie" zrobiony dla Tygodnika Polityka: wyniki Grand Press Photo 2011 są tu: http://www.grandpressphoto.pl/
Arek Jażdżejewski i Daniel Frymark w Pałacu Kultury (fot. Ramona Wieczorek, Gazeta Pomorska)
wtorek, 10 maja 2011
Grand Press Photo trafi do Chojnic? Nominacja za fotokast
Fotokast Daniela Frymarka i Arka Jażdżejewskiego został nominowany w konkursie Grand Press Photo. Chłopaki chcą pokonać Adama Lacha i zdobyć najważniejszą polską nagrodę dla fotoreporterów.
W tym roku po raz pierwszy organizatorzy postanowili przyznać nagrodę w kategorii fotokast http://www.grandpressphoto.pl/. Co to fotokast? To dynamiczny przekaz zdjęciowo-dźwiękowy. W Polsce mistrzem gatunku jest Adam Lach http://lachadam.blogspot.com/p/multimedia.html. Lach ma na swoim koncie sporo fotokastów - ostatnio zajął się nośnym tematem tragedii smoleńskiej. To właśnie jego Daniel i Arek zamierzają pokonać. Mam nadzieję, że w końcu wygra ktoś z "prowincji". Kto nie jeździ na wojny, nie sterczy dniami i nocami na Krakowskim Przedmieściu, a wcale nie jest gorszy od warszawskich fachowców. Chłopaki zrobili fotokast pod tytułem Grać jak tata. Pracę oraz rozmowę z Danielem i Arkiem można zobaczyć tu http://weekendfm.pl/?n=34976. Rozdanie nagród w czwartek w Warszawie o 15.00. Trzymamy kciuki.
W tym roku po raz pierwszy organizatorzy postanowili przyznać nagrodę w kategorii fotokast http://www.grandpressphoto.pl/. Co to fotokast? To dynamiczny przekaz zdjęciowo-dźwiękowy. W Polsce mistrzem gatunku jest Adam Lach http://lachadam.blogspot.com/p/multimedia.html. Lach ma na swoim koncie sporo fotokastów - ostatnio zajął się nośnym tematem tragedii smoleńskiej. To właśnie jego Daniel i Arek zamierzają pokonać. Mam nadzieję, że w końcu wygra ktoś z "prowincji". Kto nie jeździ na wojny, nie sterczy dniami i nocami na Krakowskim Przedmieściu, a wcale nie jest gorszy od warszawskich fachowców. Chłopaki zrobili fotokast pod tytułem Grać jak tata. Pracę oraz rozmowę z Danielem i Arkiem można zobaczyć tu http://weekendfm.pl/?n=34976. Rozdanie nagród w czwartek w Warszawie o 15.00. Trzymamy kciuki.
Arek Jażdżejewski i Daniel Frymark (fot. Michał Rytlewski, Czas Chojnic)
piątek, 6 maja 2011
Olaaaaaj niiiiid
![]() |
| fot. Daniel Frymark |
Michał Rytlewski (ten w krótkich włosach) od zawsze krył się ze swoją wielką pasją, jaką jest śpiew. Spokojnie można rzec, że muzyka i Michał to jedno. Poranne śpiewanie przy goleniu i pod prysznicem - to jest to, co napędza tego dziennikarza do ciężkiej codziennej pracy.
Było piękne wiosenne popołudnie, kiedy Michał odebrał telefon od Andrzeja Drelicha (pierwszy z prawej) z zaproszeniem do radia w roli komentatora. Właśnie wtedy w głowie Michała zapaliła się lampka, coś w nim pękło. - To może być moje pięć minut, może pomiędzy komentarzami przemycę choć jedną zwrotkę. Wyjdę z moją twórczością poza łazienkę! Mieszkańcy sześciu powiatów będą spijali słowa z moich ust - pomyślał Rytlewski.Michał przed wejściem na antenę chciał jeszcze się powstrzymać, tak też doradzali mu jego najbliżsi. - Michale, nie obnażaj swoje twórczości przed radiosłuchaczami. Zostaw swój talent tylko dla nas - mówił mu ojciec przed wyjściem Michała z domu. Ten jednak w ciszy trzasnął drzwiami w samochodzie i odjechał. Przez całą wyboistą drogę do radia myślał o słowach ojca, ale i o własnych marzeniach. Oczyma wyobraźni widział już rzesze fanek, rzucających mu na scenę części swojej garderoby, autografy, które rozdaje po koncertach, rytlomanię w internecie. - Teraz albo nigdy! - mruknął do siebie, mijając galerię Proxima.
W studiu radiowym rozsiadł się wygodnie. Nie wypił ani łyka kawy, żeby jego struny głosowe były w każdej chwili gotowe do akcji. Siedząc przy długowłosych nie był w stanie się powstrzymać. Zapomniał, że swoje dredy ściął już kilka lat temu, wskoczył na stół i zakręcił głową w szale uniesienia. Oburącz złapał mikrofon, otworzył usta i wydał z siebie dźwięki. Wykrzyczał, co mu w duszy gra. W eter poleciały słowa piosenki...
niedziela, 1 maja 2011
Fotografia z kolan
Każdy ma swój styl. Są reporterzy, którzy przy fotografowaniu upatrzyli sobie jedną pozycję. Zdjęcia z kolan to ulubiona poza Marii Sowisło (Tygodnik Człuchowski). To jednak nie jedyna przywara pani redaktor. Wkrótce kolejna.
fot. Michał Rytlewski (Czas Chojnic)
fot. Michał Rytlewski (Czas Chojnic)
poniedziałek, 25 kwietnia 2011
Jak oni jedzą
Reporter podczas pracy zje wszystko. Wiadomo, że zdobyczne smakuje lepiej.
Pajda chleba ze smalcem to przykład zdobycznego jedzenia. Smakuje zawsze. (fot. Maria Sowisło).
Jeśli wiadomo, że na materiale trzeba będzie spędzić więcej czasu, a żarcia zdobyć się nie da, należy zabezpieczyć się wcześniej w domu. (fot. Daniel Frymark).
To jest wersja jedzenia zdobycznego dla odchudzających się. (fot. Daniel Frymark).
Pajda chleba ze smalcem to przykład zdobycznego jedzenia. Smakuje zawsze. (fot. Maria Sowisło).
Jeśli wiadomo, że na materiale trzeba będzie spędzić więcej czasu, a żarcia zdobyć się nie da, należy zabezpieczyć się wcześniej w domu. (fot. Daniel Frymark).
To jest wersja jedzenia zdobycznego dla odchudzających się. (fot. Daniel Frymark).
niedziela, 17 kwietnia 2011
Mój ci on
Są takie chwile w życiu kobiety, że świata wokół siebie nie widzi. Zdarza się to też fotoreporterkom
To był dzień, jak co dzień. Praca. Maria poszła do Chojnickiego Domu Kultury na rozdanie nagród. Trzeba było zrobić kilka zdjęć i po sprawie. Jednak ten wieczór zmienił jej życie.
Pod sceną wzdychała do zdjęcia ukochanego. Wyjmuje je z kieszeni zawsze kiedy ma trochę czasu. Patrzy na fotografię i przenosi się do krainy wiecznej miłości. Jest tam niebieskie niebo, zielona trawa, żółte słońce, a piwo ma prawdziwie złoty kolor. W jej myślach biegną przez łąkę ubraną w czerwone maki, padają sobie w ramiona pod dębem o rozłożystej koronie. Moczą nogi w błękitnej wodzie jeziora, a ryby delikatnie ocierają im się o pięty.
To był dzień, jak co dzień. Praca. Maria poszła do Chojnickiego Domu Kultury na rozdanie nagród. Trzeba było zrobić kilka zdjęć i po sprawie. Jednak ten wieczór zmienił jej życie.
Pod sceną wzdychała do zdjęcia ukochanego. Wyjmuje je z kieszeni zawsze kiedy ma trochę czasu. Patrzy na fotografię i przenosi się do krainy wiecznej miłości. Jest tam niebieskie niebo, zielona trawa, żółte słońce, a piwo ma prawdziwie złoty kolor. W jej myślach biegną przez łąkę ubraną w czerwone maki, padają sobie w ramiona pod dębem o rozłożystej koronie. Moczą nogi w błękitnej wodzie jeziora, a ryby delikatnie ocierają im się o pięty.
fot. Argymir Iwicki (Czas Chojnic)
Marzyła... Nagle ujrzała go. To był właśnie on. Stał na scenie. Jakby nieobecny. Jakby nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Znalazła go. Znalazła i już nie mogła stracić. Aparat wrzuciła na plecy i pobiegła na scenę. Rzuciła mu się na szyję. Wszyscy słyszeli - mój ci on. Mieli żyć długo i szczęśliwie. Wszystko by dla tego poświęciła. Chwile później gruchnęło na nią, jak piorun z jasnego nieba. - Maria, co ty robisz. Ja od roku jestem z Żanetą.fot. Argymir Iwicki (Czas Chojnic)
niedziela, 10 kwietnia 2011
Darek mistrzem
Dariusz Kępa został bokserskim Mistrzem Gminy Konarzyny. Wszyscy rywale przegrali przez techniczny nokaut.
Obserwatorzy zawodów nie mieli wątpliwości. Darek musiał urodzić się w rękawicach bokserskich. Na zawody w gminie Konarzyny przyjechał z marszu, bez przygotowań, bez treningu. Poprzedniego wieczora obejrzał na VHS-ie Rocky 1 i 2. Co ciekawe, Darek wygrał wszystkie walki dnia nie podnosząc nawet ręki. Wystarczył bokserski zarost. Rywale padali przed nim, jak rażeni piorunem. Sędzia od razu wyliczał ich do dziesięciu. Nikt do dziś nie wie, jak dochodziło do tak ciężkich nokautów. Jedni spekulowali, że Darek przed walkami nie zjadł miętówki, inni że przeciwnicy padali ze śmiechu. Fakt faktem, że nieznany dotąd fighter zyskał wielką sławę i złoty medal. W środowisku bokserskim już mówi się o jego walce z Gołotą, może Sosnowskim, a nawet z którymś z braki Kliczko. Darek swoją karierę zaczął traktować poważnie. Od teraz znów nie zamierza trenować i przygotowywać się do kolejnych walk. Na ringu zobaczymy go ponownie za miesiąc na gali w Tuchółce.
Obserwatorzy zawodów nie mieli wątpliwości. Darek musiał urodzić się w rękawicach bokserskich. Na zawody w gminie Konarzyny przyjechał z marszu, bez przygotowań, bez treningu. Poprzedniego wieczora obejrzał na VHS-ie Rocky 1 i 2. Co ciekawe, Darek wygrał wszystkie walki dnia nie podnosząc nawet ręki. Wystarczył bokserski zarost. Rywale padali przed nim, jak rażeni piorunem. Sędzia od razu wyliczał ich do dziesięciu. Nikt do dziś nie wie, jak dochodziło do tak ciężkich nokautów. Jedni spekulowali, że Darek przed walkami nie zjadł miętówki, inni że przeciwnicy padali ze śmiechu. Fakt faktem, że nieznany dotąd fighter zyskał wielką sławę i złoty medal. W środowisku bokserskim już mówi się o jego walce z Gołotą, może Sosnowskim, a nawet z którymś z braki Kliczko. Darek swoją karierę zaczął traktować poważnie. Od teraz znów nie zamierza trenować i przygotowywać się do kolejnych walk. Na ringu zobaczymy go ponownie za miesiąc na gali w Tuchółce.
fot. Michał Rytlewski (Czas Chojnic)
wtorek, 5 kwietnia 2011
Jeść czy być
To odwieczny dylemat kotletowego reportera. Jeść, czy robić fotki, kiedy jedzą? Oto jest pytanie.
fot. Argymir Iwicki, Czas Chojnic
Bartek nie znał na nie odpowiedzi. Przez dziesięć minut stał jak wryty. Kiedy kelnerzy kroili upieczonego przed chwilą prosiaka, on zastanawiał się czy cisnąć aparat w kąt i chwycić za nóż i widelec. W jego oczach pojawiał się błysk za każdym razem, kiedy pomyślał o soczystym kęsie tego średnio wypieczonego prosiaka. W jednej chwili zapomniał, że przecież w dzieciństwie, jego ulubionym bohaterem z książek i kreskówek był Prosiaczek z Kubusia Puchatka. Do jego nosa dochodził zapach farszu spod mięsa. Zapomniał już jak, jako malec śmiał się do ekranu, kiedy przed jego oczami pojawiała się Ciocia Chrum Chrum z Misia Uszatka. W końcu pękł. Odłożył aparat i zatopił kły w mięsie. Jadł, jadł i jadł. Tłuszcz ociekał mu policzki, kapał na krawat, na spodnie. Nie zaprzątał sobie tym głowy. Urywał kolejne kęsy mięsiska. Nie mógł przestać. Skończył dopiero, kiedy zeżarł wszystko. Wytarł wargi w rękaw. Zawiesił aparat na ramieniu i poszedł do domu.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)

















































