środa, 30 marca 2011

Na bańce robić się nie da

Arek już dobrze wie, że po pijaku nie ma co się brać za pracę. Pamięta, że pojechał na ekstra materiał. Miał być hit miesiąca, może nawet roku. Kiedy minął kac zauważył, że nagrał głównie swoje święcące lakierki i wypastowaną podłogę.

Kiedy świat wiruje wokół, nie ma szans na dobre ujęcia. fot. Daniel Frymark

Materiał zapowiadał się rewelacyjnie. Koncert dzieci w salce katechetycznej - który reporter nie wziął by tematu w ciemno. Arek ma nosa. Wie jaki materiał będzie hitem. Nie raz przecież wtykał mikrofon albo obiektyw kamery w miejsca, o których inni boją się nawet pomyśleć. Teraz stanął przed okazją wyjazdu na występy młodzieży. Cieszył się, że tam jedzie. Do tego była piękna pogoda. Niebo było niebieskie, a słońce przyjemnie grzało go w kark przez szyberdach. Arek w aucie jedną ręką trzymał kierownicę, druga pieścił położoną na siedzeniu pasażera kamerę. - Jeszcze chwila mała. Zaraz będziemy na miejscu, Zrobimy mega reportaż - mówił do Zytki - tak nazywał swój sprzęt. Nagle coś stanęło mu na drodze. To malutki spożywczak w popeegerowskiej wsi gdzieś w powiece człuchowskim. Słońce paliło coraz bardziej. Reporter zatrzymał się na swoją ulubioną oranżadę o smaku czerwonych landrynek. Niestety nie zamoczył ust w rubinowym płynie. - Dżudż, stary brachu, rąbniemy po jednym? - usłyszał znajomy głos, a na ramieniu poczuł czyjąś rękę. Odwrócił się nieśmiało. To był Czechu, stary kumpel. - No dobra, jedno - pomyślał. Za chwilę na ladzie stały dwa schłodzone Specjale, czarne rzecz jasna. Po trzech godzinach słońce świeciło tak samo mocno. Smakosze napoju z pianką jednak już nie wyglądali tak samo. Arek uświadomił sobie, co miał zrobić. Wyślizgnął się z objęć kolegi. Ruszył w stronę samochodu. - Dżudż, co ty ku..a, ze mną się nie napijesz - głos kumpla słyszał coraz słabiej. Z piskiem opon odjechał. Na występy młodzieży z KSM-u spóźnił się, ale miał jeszcze czas na zrobienie kilku ujęć. Chwycił kamerę, ale przez wizjer nie widział już praktycznie nic. - Helikopter - powiedział pod nosem z przerażeniem. Rzeczywiście świat zaczął mu wirować. Nie wiedział, co się dzieje. Za chwilę ktoś wyłączył mu prąd. Obudził się w domu. - Jak się tu znalazłem - drapał się po głowie. Szybko przypomniał sobie, że miał zrobić wczoraj materiał miesiąca. Spojrzał na monitorek przy kamerze. Włączył play. To, co zobaczył, nie nadawało się do niczego. - A w dupie, dziś jadę na piknik koła gospodyń wiejskich. Tam zrobię super reportaż. A jak nie, to jutro jest bal seniorów - uznał w końcu.
mr

4 komentarze:

  1. Dżudż to jest stały bywalec na koncertach scholi i rekolekcjach

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, że śpiewa basem w kapeli gospelowej?

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawda. Śpiewa basem i klaszcze swoimi malutkimi rączkami w rytm gospel

    OdpowiedzUsuń
  4. A Michał doskonale wie, o czym pisze, też robił materiał miesiąca na jubileuszach pożycia małżeńskiego: http://zlufy.blogspot.com/2010/11/michale-gowa-do-gory.html
    :D

    OdpowiedzUsuń